24 marca 2015

Rozdział 4.

Przed domem żegnałam się jeszcze z rodzicami. Poprawili mi trochę nastrój.
- Uważaj na siebie - odezwała się mama gdy już wsiadałam na rower. Spojrzałam na nich jeszcze raz.
- Do zobaczenia. Wpadnę na obiad do was kiedyś - uśmiechnęłam się.
- Byle szybko i weź też Kate ze sobą - chciało mi się płakać widząc ich takich smutnych, niby się uśmiechali, ale nie tak jak zawsze. Nie był to radosny uśmiech, ale smutny. Pomachałam im i odwróciłam głowę. Ruszyłam w stronę In the Mood. Są tam często, więc może i dzisiaj tez tam będą. Chociaż jest jasno, najwyżej wstąpię do baru do Roberta i pokażę mu się, że jestem cała i zdrowa.

* * *


Zatrzymałam się przed barem. Odstawiłam rower, przypięłam zabezpieczenie rozglądnęłam się jeszcze czy nie ma czasem gdzieś Matt'a i jego spółki. Nic. Weszłam do In the Mood. Nie było tłoczno, może dlatego, że była niedziela? Ale nie to mnie zastanawiało. Wciąż byłam myślami przy bracie. Zza baru machał mi Drake. Jeszcze raz zerknęłam na okno czy czasem gdzieś nie ma tutaj Matt'a. Nigdzie go nie widziałam. Już podchodzi to w obsesje. Podeszłam do Drake'a.
- Hej! Sam jesteś? - zapytałam się.
- Tak - odstawił kufel i uśmiechnął się do mnie. Zerkał czy za mną ktoś nie szedł jeszcze.
- Sama jestem, bez Kate - puściłam mu oczko i się zaśmiałam. Zaczerwienił się trochę. Wiem, że podkochuje się w niej, walczy o jej względy a ona nie zwraca na niego uwagi. Czasem mi przykro patrzeć na to, nie lubię się wtrącać, ale chyba będę musiała pomóc temu biedakowi i dowiedzieć się od Kate co o nim sądzi. - Myślałam, że Robert będzie - oparłam łokcie o blat.
- Musiał dzisiaj coś załatwić, więc go zastąpiłem.
- Jak zwykle rzetelny - uśmiechnęłam się.
- Co Cię tutaj sprowadza?
- Chciałam z szefem pogadać, powiedzieć, że wszystko w porządku, ale zostało mi tylko żeby powiedzieć mu to telefonicznie.
- Słyszałem o wczorajszym zdarzeniu - spoważniał. -Wiedziałem, że tu wrócą. Wiem, że wrócili po mnie - wbiłam w niego wzrok.
- Jak to?
- Ja wezwałem policję... - rzeczywiście Kevin coś wspominał o Drake'u, że czekał na niego. Połknęłam głośno ślinę. Widziałam, że Drake przygląda mi się uważnie. - Co jest? - wyrwał mnie z rozmyśleń.
- Ee... Nic - potrząsnęłam głową.
- Mogłem wziąć za Ciebie zmianę. Nie doszło by do tego zdarzenia. Ja powinienem dostać. To ja wezwałem policję - oparł gwałtownie ręce o blat.
- Drake, to nie jest Twoja wina. Dobrze zrobiłeś wtedy wzywając ich. Jeszcze mogłoby się gorzej to wszystko potoczyć. Oni są niebezpieczni - uśmiechnął się do mnie i jego wzrok spoczął w oknie. Odwróciłam z zaciekawieniem głowę. Bingo! Są tam. Matt, Dylan i Kevin. Tylko ich trójka. Brakowało tylko Jake'a i Sophie. Weszli do baru. Trochę się zdenerwowałam. Wymieniliśmy spojrzenia z Drake'iem. Czułam, że coś się wydarzy. Usiedli przy stoliku przy oknie. Matt z Kevinem siedzieli tyłem do nas, a zaś Dylan przodem do nas. Znów mi puścił oczko. Och... Musi to robić? Właśnie teraz? Nagle wstał Kevin i kierował się w naszą stronę. Oparł się łokciem patrząc na mnie.
- Trzy piwa - nie spuszczał ze mnie wzroku. Drake agresywnie postawił piwa aż prawie cała sala na nas spojrzała. Kevin spojrzał na niego i się zaśmiał. - Słuchaj. Chętnie bym Ci skopał tyłek, ale nie wypada przy damie - znowu na mnie zerknął. - Oraz obiecałem chłopakom, że dzisiaj bez spin będzie - ton głosu mu się zmienił na groźniejszy. Wziął piwa i odszedł. Chciałam iść za nim, ale Drake złapał mnie za rękę.
- A ty gdzie? - przygląda mi się.
- Pogadać - nie spojrzałam nawet na niego. Chciałam ruszyć, ale dalej mnie trzymał. Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego pytająco.
- Chyba żartujesz. Po co? Z nimi nie warto gadać. - prychnął.
- Z bratem chce pogadać - widać, że się zdziwił. No tak nie gadałam mu o tym, że mam brata. Drake'a znam praktycznie dwa miesiące. - Siedzi z nimi. Będzie coś się działo to Cię zawołam, okej? Mam do załatwienia sprawę rodzinną - westchnęłam i ruszyłam w kierunku stolika przy oknie. Stanęłam naprzeciw nich. Kevin i Dylan spojrzeli na mnie, ale Matt tak jakby mnie nie było.
- Chyba Twoja siostra do Ciebie przyszła - szturcha go ramieniem Kevin. Nic, cisza. Wzrok skupiony miał na butelce piwa.
- Ekhem - chrząknęłam. Dalej nic. Wziął bezczelnie łyk piwa i nie spojrzał ani przez sekundę na mnie. Zaczynałam się wkurzać. - Możemy pogadać - wow, spojrzał na mnie. To już coś. - Na osobności - pokiwał głową i się zaśmiał.
- Od kiedy ty chcesz ze mną gadać? - odezwał się. Przypomniał mi się sen, tak samo na mnie patrzył. Zacisnęłam usta i zmrużyłam oczy.
- Yhym... - chrząknął Dylan patrząc na Matt'a. Kiwnął głową, żeby poszedł ze mną. Czyżby chciał mu dać do zrozumienia? ON mi pomaga?! O dziwo Matt wstał z miejsca i Kevin go przepuścił do mnie. Stanął naprzeciw mnie obojętny. Czuję, że ta rozmowa będzie dziwna. Usiedliśmy stolik za nimi. Spojrzałam jeszcze raz na Dylan'a miał usta w pół uśmiechu. Trochę dodało mi to otuchy, nie wiem czemu. Siedzieliśmy tak w ciszy. Nie wiedziałam od czego zacząć. On był mi zupełnie obcy, mój brat. Ach... Meg powiedz coś, bo plan legnie w gruzach! Jak i moje kontakty z bratem...
- Więc co mi chciałaś powiedzieć siostrzyczko - kpił ze mnie, było to widać. Przykro mi się zrobiło, że tak mnie traktuje, ale nie dałam tego poznać po sobie.
- Zmieniłeś się - odezwałam się w końcu.
- Iii? To było tak ważne do pogadania? - zaśmiał się.
- Nie - zacisnęłam usta. - Byłam dzisiaj u rodziców - nagle spoważniał, widać, że był zdenerwowany. - Martwią się o Ciebie i zresztą ja też...
- Nie ma o co. A szczególnie Ty, nic nie wiesz o mnie - zaskoczył mnie tą wypowiedzią. Chciał już wstawać, ale złapałam go za rękę. Siedział bokiem do mnie, nie patrząc w moją stronę. Wzrok wbił w podłogę.
- Matt... Dlaczego tak się zachowujesz? Przez Twoich nowych kolegów? - i chyba mogłam sobie darować te ostatnie słowa. Teraz wzrok skierował na mnie, był wściekły.
- Ich poznałem przypadkiem i nie mieszaj ich do tego. Sam wybrałem... - weszłam mu w zdanie.
- Napadając na bezbronnych ludzi? - przyglądałam mu się uważnie. Chciałam coś wyczytać z jego ruchów, ale nic.
- To był jeden przypadek... I tak w ogóle to był żart.
- Żart? Raniąc go?! Proszę Cię... I pasuje Ci takie towarzystwo?
Spojrzał na mnie.
- A co u rodziców? Opowiadali Ci co się działo po Twojej wyprowadzce? - zamrugałam parę razy. - Hah... No właśnie Meg. Więc teraz ja proszę Cię, daj mi spokój.
- Co się działo? - milczał. - Chcę Ci pomóc, Matt - teraz to ja czułam wściekłość. Matt wstał i walnął pięścią w stół aż podskoczyłam.
- Odwal się Megan! To jest moje życie, bezproblemowe, beztroskie. Daleko od tego gówna jakie dzieje się w domu - zaczął wrzeszczeć na mnie. Przyszedł do nas Drake. Wstałam też i odsunęłam go, pokazując mu, żeby się nie wtrącał.
- Zadając się z nimi? Już jesteś w gównie Matt! - poniosły mnie emocje. Spojrzałam na kolegów od brata. Przyglądali mi się, ale nie byli wściekli. Przynajmniej nie było po nich tego widać. Zauważyłam, że wszyscy w barze się nam przyglądają.
- Ja już skończyłem rozmowę z Tobą. Żegnaj - odszedł do nich. Tak po prostu. Ściskało mnie w środku. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem.
- Meg? W porządku? Chodź usiądziesz przy barze... - widać, że Drake się zmartwił.
- Nie, Drake. Ja już pójdę...
- Ale...
- Nie... Wszystko dobrze. Chcę zostać sama, przepraszam - minęłam go i wyszłam z baru. Nagle łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Kucnęłam i męczyłam się z otwarciem zabezpieczenia od roweru, aż szarpałam nim z nerwów. Co się stało po mojej wyprowadzce? Czyżby rodzice mnie okłamali we wszystkim, że u nich jest okej? Tyle myśli mi przychodziło do głowy, tyle pytań. Wstałam i kopnęłam w rower. Zaczął mi dzwonić smartphone. Wyciągnęłam go z kieszeni. Dzwoniła Kate. Cholera było już po 19-stej. Odrzuciłam i napisałam jej SMS-a.

Do: Kate
Nie mogę rozmawiać. Nie martw się. Będę niedługo.
19:15

I wysłałam wiadomość. Zauważyłam, że David do mnie też pisał. Wyłączyłam smartphone'a i schowałam do kieszeni, nie czytając SMS-ów. Chciałam mieć spokój, zostać sama. Ogarnąć myśli, to wszystko. Kucnęłam i tym razem na spokojnie udało mi się odpiąć zabezpieczenie. Wychodzili z baru Matt, Dylan i Kevin. Spuściłam wzrok w dół, ale zaraz wsiadłam na rower i odjechałam. Tam gdzie zaznam spokoju i będę mogła się wypłakać, pomyśleć.

* * *


Przyjechałam do starego mostu. Rower zostawiłam oparty za dużą skałą gdzie nie padało światło, obok wielkich krzaków. Tym razem siadłam na dużym kamieniu, nie miałam siły stać. Zawsze przyjeżdżałam tutaj, niby niebezpiecznie jest być tu samemu, ale nigdy nikogo tutaj nie spotkałam. Może miałam szczęście... 
Przerosła mnie dzisiejsza sytuacja. Myślałam, że ta rozmowa potoczy się dobrze, bez przykrości i nerwów, i że wszystko się rozwiąże. Byłam już pogubiona w tym. Wszystko zaczęło się od tego zdarzenia na zapleczu. Nie! Od spotkania ich na motorach przed pracą. Spotkania JEGO. Mimo, że miałam problem z bratem i rodzicami to też byłam myślami przy nim. Jeszcze nikt tak mi nie zawrócił w głowie. Było w nim coś interesującego, coś co przykuło moją uwagę. Ten jego tajemniczy wzrok, uśmiech. Sprawiał, że chciałam się dowiedzieć więcej o nim, choć czułam, że jest to niebezpieczne. Zarazem było to pociągające.
Zastanawiali mnie najbardziej z tego wszystkiego rodzice. Co Matt miał na myśli mówiąc, że odkąd mnie tam nie ma wszystko się zmieniło? Jakie oni mają problemy, że aż tak bardzo wpłynęło to na Matt'a? Och... Rozbolała mnie głowa. Nagle usłyszałam warkot silników od motorów. Stanęłam i zeszłam niżej pod most. Kurde! Weszłam jeszcze nogą w rzekę, która przepływa przez most. Opierałam się o słup drewniany co przytrzymuje most. I stałam tak bezruchu. Nagle ucichło. Słyszałam tylko kroki, które już ucichły. Jeden z nich wrzucił do wody kamień, aż podskoczyłam, ale nie wydałam z siebie dźwięku tylko zaś tą samą nogą weszłam do wody. Cholera! Niezdara ze mnie, zaraz mnie usłyszą, a już nie chce dzisiaj żadnych niespodzianek.
- Niezła jest ta Meg - usłyszałam głos Kevin'a. Aż się przeraziłam. Uważałam, żeby zaś nie wpaść nogą do rzeki. Cho-lipka! Mówi o mnie?!
- Jest bardzo... - zaczynał coś mówić Dylan, ale przerwał. Kurde! Pewnie zorientował się, że ktoś tutaj jest. Rower?! Tętno mi przyspieszyło. - Ciekawa - dokończył zdanie wyrywając mnie tym z paniki. Uff... Nie zauważył roweru. Zaraz, że co?! Ciekawa?



Od autorki: Uff... rozkręcam się :x
Obiecuję, że w następnym rozdziale
w końcu się poznają (ups spoiler)
Następny rozdział będzie dłuuuuuższy, xo

mavelynn