24 marca 2015

Rozdział 4.

Przed domem żegnałam się jeszcze z rodzicami. Poprawili mi trochę nastrój.
- Uważaj na siebie - odezwała się mama gdy już wsiadałam na rower. Spojrzałam na nich jeszcze raz.
- Do zobaczenia. Wpadnę na obiad do was kiedyś - uśmiechnęłam się.
- Byle szybko i weź też Kate ze sobą - chciało mi się płakać widząc ich takich smutnych, niby się uśmiechali, ale nie tak jak zawsze. Nie był to radosny uśmiech, ale smutny. Pomachałam im i odwróciłam głowę. Ruszyłam w stronę In the Mood. Są tam często, więc może i dzisiaj tez tam będą. Chociaż jest jasno, najwyżej wstąpię do baru do Roberta i pokażę mu się, że jestem cała i zdrowa.

* * *


Zatrzymałam się przed barem. Odstawiłam rower, przypięłam zabezpieczenie rozglądnęłam się jeszcze czy nie ma czasem gdzieś Matt'a i jego spółki. Nic. Weszłam do In the Mood. Nie było tłoczno, może dlatego, że była niedziela? Ale nie to mnie zastanawiało. Wciąż byłam myślami przy bracie. Zza baru machał mi Drake. Jeszcze raz zerknęłam na okno czy czasem gdzieś nie ma tutaj Matt'a. Nigdzie go nie widziałam. Już podchodzi to w obsesje. Podeszłam do Drake'a.
- Hej! Sam jesteś? - zapytałam się.
- Tak - odstawił kufel i uśmiechnął się do mnie. Zerkał czy za mną ktoś nie szedł jeszcze.
- Sama jestem, bez Kate - puściłam mu oczko i się zaśmiałam. Zaczerwienił się trochę. Wiem, że podkochuje się w niej, walczy o jej względy a ona nie zwraca na niego uwagi. Czasem mi przykro patrzeć na to, nie lubię się wtrącać, ale chyba będę musiała pomóc temu biedakowi i dowiedzieć się od Kate co o nim sądzi. - Myślałam, że Robert będzie - oparłam łokcie o blat.
- Musiał dzisiaj coś załatwić, więc go zastąpiłem.
- Jak zwykle rzetelny - uśmiechnęłam się.
- Co Cię tutaj sprowadza?
- Chciałam z szefem pogadać, powiedzieć, że wszystko w porządku, ale zostało mi tylko żeby powiedzieć mu to telefonicznie.
- Słyszałem o wczorajszym zdarzeniu - spoważniał. -Wiedziałem, że tu wrócą. Wiem, że wrócili po mnie - wbiłam w niego wzrok.
- Jak to?
- Ja wezwałem policję... - rzeczywiście Kevin coś wspominał o Drake'u, że czekał na niego. Połknęłam głośno ślinę. Widziałam, że Drake przygląda mi się uważnie. - Co jest? - wyrwał mnie z rozmyśleń.
- Ee... Nic - potrząsnęłam głową.
- Mogłem wziąć za Ciebie zmianę. Nie doszło by do tego zdarzenia. Ja powinienem dostać. To ja wezwałem policję - oparł gwałtownie ręce o blat.
- Drake, to nie jest Twoja wina. Dobrze zrobiłeś wtedy wzywając ich. Jeszcze mogłoby się gorzej to wszystko potoczyć. Oni są niebezpieczni - uśmiechnął się do mnie i jego wzrok spoczął w oknie. Odwróciłam z zaciekawieniem głowę. Bingo! Są tam. Matt, Dylan i Kevin. Tylko ich trójka. Brakowało tylko Jake'a i Sophie. Weszli do baru. Trochę się zdenerwowałam. Wymieniliśmy spojrzenia z Drake'iem. Czułam, że coś się wydarzy. Usiedli przy stoliku przy oknie. Matt z Kevinem siedzieli tyłem do nas, a zaś Dylan przodem do nas. Znów mi puścił oczko. Och... Musi to robić? Właśnie teraz? Nagle wstał Kevin i kierował się w naszą stronę. Oparł się łokciem patrząc na mnie.
- Trzy piwa - nie spuszczał ze mnie wzroku. Drake agresywnie postawił piwa aż prawie cała sala na nas spojrzała. Kevin spojrzał na niego i się zaśmiał. - Słuchaj. Chętnie bym Ci skopał tyłek, ale nie wypada przy damie - znowu na mnie zerknął. - Oraz obiecałem chłopakom, że dzisiaj bez spin będzie - ton głosu mu się zmienił na groźniejszy. Wziął piwa i odszedł. Chciałam iść za nim, ale Drake złapał mnie za rękę.
- A ty gdzie? - przygląda mi się.
- Pogadać - nie spojrzałam nawet na niego. Chciałam ruszyć, ale dalej mnie trzymał. Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego pytająco.
- Chyba żartujesz. Po co? Z nimi nie warto gadać. - prychnął.
- Z bratem chce pogadać - widać, że się zdziwił. No tak nie gadałam mu o tym, że mam brata. Drake'a znam praktycznie dwa miesiące. - Siedzi z nimi. Będzie coś się działo to Cię zawołam, okej? Mam do załatwienia sprawę rodzinną - westchnęłam i ruszyłam w kierunku stolika przy oknie. Stanęłam naprzeciw nich. Kevin i Dylan spojrzeli na mnie, ale Matt tak jakby mnie nie było.
- Chyba Twoja siostra do Ciebie przyszła - szturcha go ramieniem Kevin. Nic, cisza. Wzrok skupiony miał na butelce piwa.
- Ekhem - chrząknęłam. Dalej nic. Wziął bezczelnie łyk piwa i nie spojrzał ani przez sekundę na mnie. Zaczynałam się wkurzać. - Możemy pogadać - wow, spojrzał na mnie. To już coś. - Na osobności - pokiwał głową i się zaśmiał.
- Od kiedy ty chcesz ze mną gadać? - odezwał się. Przypomniał mi się sen, tak samo na mnie patrzył. Zacisnęłam usta i zmrużyłam oczy.
- Yhym... - chrząknął Dylan patrząc na Matt'a. Kiwnął głową, żeby poszedł ze mną. Czyżby chciał mu dać do zrozumienia? ON mi pomaga?! O dziwo Matt wstał z miejsca i Kevin go przepuścił do mnie. Stanął naprzeciw mnie obojętny. Czuję, że ta rozmowa będzie dziwna. Usiedliśmy stolik za nimi. Spojrzałam jeszcze raz na Dylan'a miał usta w pół uśmiechu. Trochę dodało mi to otuchy, nie wiem czemu. Siedzieliśmy tak w ciszy. Nie wiedziałam od czego zacząć. On był mi zupełnie obcy, mój brat. Ach... Meg powiedz coś, bo plan legnie w gruzach! Jak i moje kontakty z bratem...
- Więc co mi chciałaś powiedzieć siostrzyczko - kpił ze mnie, było to widać. Przykro mi się zrobiło, że tak mnie traktuje, ale nie dałam tego poznać po sobie.
- Zmieniłeś się - odezwałam się w końcu.
- Iii? To było tak ważne do pogadania? - zaśmiał się.
- Nie - zacisnęłam usta. - Byłam dzisiaj u rodziców - nagle spoważniał, widać, że był zdenerwowany. - Martwią się o Ciebie i zresztą ja też...
- Nie ma o co. A szczególnie Ty, nic nie wiesz o mnie - zaskoczył mnie tą wypowiedzią. Chciał już wstawać, ale złapałam go za rękę. Siedział bokiem do mnie, nie patrząc w moją stronę. Wzrok wbił w podłogę.
- Matt... Dlaczego tak się zachowujesz? Przez Twoich nowych kolegów? - i chyba mogłam sobie darować te ostatnie słowa. Teraz wzrok skierował na mnie, był wściekły.
- Ich poznałem przypadkiem i nie mieszaj ich do tego. Sam wybrałem... - weszłam mu w zdanie.
- Napadając na bezbronnych ludzi? - przyglądałam mu się uważnie. Chciałam coś wyczytać z jego ruchów, ale nic.
- To był jeden przypadek... I tak w ogóle to był żart.
- Żart? Raniąc go?! Proszę Cię... I pasuje Ci takie towarzystwo?
Spojrzał na mnie.
- A co u rodziców? Opowiadali Ci co się działo po Twojej wyprowadzce? - zamrugałam parę razy. - Hah... No właśnie Meg. Więc teraz ja proszę Cię, daj mi spokój.
- Co się działo? - milczał. - Chcę Ci pomóc, Matt - teraz to ja czułam wściekłość. Matt wstał i walnął pięścią w stół aż podskoczyłam.
- Odwal się Megan! To jest moje życie, bezproblemowe, beztroskie. Daleko od tego gówna jakie dzieje się w domu - zaczął wrzeszczeć na mnie. Przyszedł do nas Drake. Wstałam też i odsunęłam go, pokazując mu, żeby się nie wtrącał.
- Zadając się z nimi? Już jesteś w gównie Matt! - poniosły mnie emocje. Spojrzałam na kolegów od brata. Przyglądali mi się, ale nie byli wściekli. Przynajmniej nie było po nich tego widać. Zauważyłam, że wszyscy w barze się nam przyglądają.
- Ja już skończyłem rozmowę z Tobą. Żegnaj - odszedł do nich. Tak po prostu. Ściskało mnie w środku. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem.
- Meg? W porządku? Chodź usiądziesz przy barze... - widać, że Drake się zmartwił.
- Nie, Drake. Ja już pójdę...
- Ale...
- Nie... Wszystko dobrze. Chcę zostać sama, przepraszam - minęłam go i wyszłam z baru. Nagle łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Kucnęłam i męczyłam się z otwarciem zabezpieczenia od roweru, aż szarpałam nim z nerwów. Co się stało po mojej wyprowadzce? Czyżby rodzice mnie okłamali we wszystkim, że u nich jest okej? Tyle myśli mi przychodziło do głowy, tyle pytań. Wstałam i kopnęłam w rower. Zaczął mi dzwonić smartphone. Wyciągnęłam go z kieszeni. Dzwoniła Kate. Cholera było już po 19-stej. Odrzuciłam i napisałam jej SMS-a.

Do: Kate
Nie mogę rozmawiać. Nie martw się. Będę niedługo.
19:15

I wysłałam wiadomość. Zauważyłam, że David do mnie też pisał. Wyłączyłam smartphone'a i schowałam do kieszeni, nie czytając SMS-ów. Chciałam mieć spokój, zostać sama. Ogarnąć myśli, to wszystko. Kucnęłam i tym razem na spokojnie udało mi się odpiąć zabezpieczenie. Wychodzili z baru Matt, Dylan i Kevin. Spuściłam wzrok w dół, ale zaraz wsiadłam na rower i odjechałam. Tam gdzie zaznam spokoju i będę mogła się wypłakać, pomyśleć.

* * *


Przyjechałam do starego mostu. Rower zostawiłam oparty za dużą skałą gdzie nie padało światło, obok wielkich krzaków. Tym razem siadłam na dużym kamieniu, nie miałam siły stać. Zawsze przyjeżdżałam tutaj, niby niebezpiecznie jest być tu samemu, ale nigdy nikogo tutaj nie spotkałam. Może miałam szczęście... 
Przerosła mnie dzisiejsza sytuacja. Myślałam, że ta rozmowa potoczy się dobrze, bez przykrości i nerwów, i że wszystko się rozwiąże. Byłam już pogubiona w tym. Wszystko zaczęło się od tego zdarzenia na zapleczu. Nie! Od spotkania ich na motorach przed pracą. Spotkania JEGO. Mimo, że miałam problem z bratem i rodzicami to też byłam myślami przy nim. Jeszcze nikt tak mi nie zawrócił w głowie. Było w nim coś interesującego, coś co przykuło moją uwagę. Ten jego tajemniczy wzrok, uśmiech. Sprawiał, że chciałam się dowiedzieć więcej o nim, choć czułam, że jest to niebezpieczne. Zarazem było to pociągające.
Zastanawiali mnie najbardziej z tego wszystkiego rodzice. Co Matt miał na myśli mówiąc, że odkąd mnie tam nie ma wszystko się zmieniło? Jakie oni mają problemy, że aż tak bardzo wpłynęło to na Matt'a? Och... Rozbolała mnie głowa. Nagle usłyszałam warkot silników od motorów. Stanęłam i zeszłam niżej pod most. Kurde! Weszłam jeszcze nogą w rzekę, która przepływa przez most. Opierałam się o słup drewniany co przytrzymuje most. I stałam tak bezruchu. Nagle ucichło. Słyszałam tylko kroki, które już ucichły. Jeden z nich wrzucił do wody kamień, aż podskoczyłam, ale nie wydałam z siebie dźwięku tylko zaś tą samą nogą weszłam do wody. Cholera! Niezdara ze mnie, zaraz mnie usłyszą, a już nie chce dzisiaj żadnych niespodzianek.
- Niezła jest ta Meg - usłyszałam głos Kevin'a. Aż się przeraziłam. Uważałam, żeby zaś nie wpaść nogą do rzeki. Cho-lipka! Mówi o mnie?!
- Jest bardzo... - zaczynał coś mówić Dylan, ale przerwał. Kurde! Pewnie zorientował się, że ktoś tutaj jest. Rower?! Tętno mi przyspieszyło. - Ciekawa - dokończył zdanie wyrywając mnie tym z paniki. Uff... Nie zauważył roweru. Zaraz, że co?! Ciekawa?



Od autorki: Uff... rozkręcam się :x
Obiecuję, że w następnym rozdziale
w końcu się poznają (ups spoiler)
Następny rozdział będzie dłuuuuuższy, xo

mavelynn

17 marca 2015

Rozdział 3.

Gabrielle Aplin - Dreams (feat. Bastille)

Biegłam nie wiedząc gdzie. Wokół ciemny las. Oparłam się o drzewo ciężko dysząc. Zacisnęłam zęby i próbowałam uspokoić oddech. Zobaczyłam stojącego na przeciwko mnie Matt'a z rękami schowanymi do tyłu.
- Matt? - zrobiłam krok do przodu, on tak samo. Wyglądał dziwnie, inaczej. Z jego twarzy nie szło nic wyczytać. Zrobił kolejny krok w moim kierunku. Zbliżał się powoli. Przeraziłam się.
- Chyba nie jest zachwycony Twoim widokiem - spojrzałam w bok i stał obok mnie Kevin, nie patrzył na mnie. Skupiłam znowu wzrok na zbliżającym się bracie. Nagle stanął metr ode mnie. Cofnęłam się do tyłu, Kevin na mnie spojrzał. - Nie chcesz porozmawiać z bratem? - podszedł do Matt'a, stanął za nim i skupił na mnie wzrok. - Na pewno macie dużo tematów do rozmów - dodał. Matt wyciągnął z tyłu ręce. W dłoni miał nóż. Moje serce przyspieszyło tępa. Matt wyglądał na wściekłego, ale na co? Na mnie?
- Matt, co ty chcesz zrobić? - zapytałam się zachrypniętym głosem.
- Na pewno chcesz wiedzieć? - teraz Kevin stał za moimi plecami. Spojrzałam na niego.
- Co z nim zrobiłeś?
- Nie ja. On sam wybrał Meg - spojrzał za mnie. Odwróciłam się i Matt stał już nie metr a 20 cm ode mnie.
- To teraz moje życie. Nie chce Ciebie w nim - odezwał się Matt wściekłym głosem. - Nigdy! - wydarł się na mnie i wbił mi nóż w podbrzusze.

Zerwałam się gwałtownie do pozycji siedzącej. Cała spocona. Złapałam się za brzuch. Wszystko okej. To był sen. Koszmar. Nie mogłam zasnąć w nocy, bo myślałam o całym wczorajszym zajściu. Aż zaczynam o tym śnić. Wzięłam smartphone'a. Dalej był rozładowany. Podłączyłam go i uruchomiłam sprzęt. Pewnie miałam ze sto wiadomości i nieodebranych połączeń. I dobrze myślałam. Dzwonił do mnie Robert, Kate i nawet David. Cholera. Parę SMS-ów też było. Napisałam do David'a.

Do: David
Wszystko w porządku. Dopiero teraz podłączyłam telefon do ładowania. Przepraszam, że musiałeś się martwić.
09:18

Odłożyłam smartphone'a i zaczęłam kierować się w stronę łazienki. Było cicho, za cicho.
- Kate? - zawołałam ją, ale odezwała się tylko cisza. Drzwi od jej pokoju były uchylone. Siedziała na łóżku tyłem do drzwi ze słuchawkami na uszach i laptopem na przeciwko. Podeszłam do niej i dotknęłam jej ramienia.
- Kurde! Megan! - podskoczyła i zdjęła słuchawki. Złapała się za serce patrząc na mnie.
- Przepraszam, nie chciałam Cię wystraszyć. Wołałam Cię, ale już widzę czemu mnie nie słyszałaś - uśmiechnęłam się. Wstała z łóżka i przyglądała mi się bacznie.
- Jak się czujesz?
- Dobrze - a tak naprawdę miałam mętlik w głowie i chętnie bym zaszyła się w łóżku. Przytuliła się do mnie.
- Wiem, że tak nie jest. Coś Cię gnębi - westchnęła i spojrzała na mnie. - Chodź - pociągnęła mnie za sobą na łóżko. Usiadłam obok niej.
- To byli oni... Z tego artykułu - wzrok utkwiłam na moich dłoniach na kolanach. - I Matt wraz z nimi - uniosłam wzrok na nią. Wyraz twarzy miała zszokowany.
- Jesteś pewna, że to on był z nimi?
- Tak. Był zdziwiony i zarazem przerażony moim widokiem, w sumie ja tak samo.
- Meg, nie wiem jak Ci pomóc...
- Muszę z nim pogadać, wkręcić się do ich towarzystwa - przerwałam jej.
- Meg ty chyba żartujesz. To niebezpieczne. Oni są niebezpieczni - mówiła zmartwiona.
- To jest jedyne wyjście. A jeśli on ma jakieś problemy? Muszę mu pomóc bez względu na to czy on tego chce czy nie - uniosłam ton głosu. Kate spojrzała na mnie z przerażeniem. - Przepraszam, to wszystko nie daje mi spokoju.
- Rozumiem - głaskała mnie po włosach. - A może najpierw pojedź do rodziców i tam z nim pogadasz bez tych zbirów?
- Wiesz... To jest całkiem dobry pomysł. Tylko żeby nie wychodził gdzieś jak ja się zjawię. Od pewnego czasu lubi mnie unikać - westchnęłam.

* * *


Ogarnięta, już prawie wychodziłam z domu, ale zapomniałam telefonu więc się wróciłam do pokoju. Wzięłam go z szafki nocnej i były dwie wiadomości.

Od: David
Kate mi napisała, że jesteś cała i zdrowa. Nie ma za co, po prostu się martwiliśmy.
13:05

Następny też był od niego...

Od: David
Przyjdę dzisiaj do was wieczorem. Trzymaj się.
xo
13:12

Schowałam telefon do kieszeni i wyszłam z pokoju. Przed drzwiami stała Kate.
- Martwię się o Ciebie - oparła się o ścianę.
- Nie masz o co. Wszystko w porządku - rzekłam.
- Ta, na pewno - burknęła pod nosem. - Mnie nie oszukasz. Jakby się coś działo - dzwoń!
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Przytuliła mnie jeszcze i wyszłam.

* * *

Stałam już przed moim rodzinnym domem. Zeszłam z roweru i postawiłam go obok białego płotu. Zaciągnęłam rękawy bluzy palcami. Denerwowałam się. Musiałam to ukryć jakoś w sobie, ale będzie ciężko. Zadzwoniłam na dzwonek. Szybko drzwi się otworzyły.
- Megie! - z szerokim uśmiechem przywitała mnie w objęciach mama. - Jak ja się stęskniłam za Tobą.
- Ja też mamo - dobrze było mi w jej uścisku. Weszłam do środka i kierowałam się do salonu.
- Chris! Megie przyjechała - wołała z zadowoleniem tatę, który siedział w salonie.
- Kobieto nie drzyj się, słyszę przecież - tata jak zwykle w dobrym humorze. - W końcu zawitałaś do nas. Chociaż Ty trochę słońca wprowadziłaś do tego domu swoim przyjazdem - wstał z fotelu i mnie przytulił. Chociaż ja wprowadziłam trochę słońca? Czyżby było źle u nich? Usiadłam na kanapie naprzeciwko niego.
- Zjesz coś słońce? Napijesz się? - mamie nie znikał uśmiech z twarzy.
- Herbaty - odwzajemniłam uśmiech. Na szczęście jeszcze nie zapytała mnie czy coś jest nie tak. Może nie widać tak tego po mnie?
- I jak tam? Co tam u Kate? - oderwał mnie z myśli tata.
- Yyy... Dobrze, u Kate tak samo - zmieszałam się.
- Kłamać to nie umiesz Meg. - zaśmiał się tata.
- Ma to po Tobie - weszła nagle mama z herbatą.
- Jest Matt? - zmieniłam temat, bo w końcu to po to tutaj przyjechałam. Rodzice spojrzeli na siebie, potem na mnie. Odezwała się nagle mama.
- Nie ma, pewnie z kolegami jest - no to mój plan nie wypalił.
- Jak to? To nie wiecie gdzie on jest i z kim przybywa? - byłam w szoku. Na prawdę musi być źle, aż bałam się tej rozmowy dalszej.
- Opowiadaj jak tam u Ciebie? Jak w pracy? - próbowała zmienić temat.
- Mamo, przestań. Widzę, że coś się dzieje. Co jest z Matt'em? - westchnęła głośno.
- Ostatnio nic nam nie mówi. Jest zamknięty w sobie, gdy pytałam się gdzie idzie to słyszałam tylko trzask drzwi od domu i potem głucha cisza. Przestałam się go pytać po jakimś czasie - mówiła załamanym głosem. - Dwa razy była tutaj po niego policja, ale nie wiemy dlaczego. - zamurowało mnie, potrząsnęłam głową.
- Jak to nie wiecie?
- Policja nam nie powiedziała, bo Matt tego nie chciał, a że jest pełnoletni...
- To nie znaczy, że musi odrzucać pomoc i ukrywać coś! - weszłam jej w słowo oburzona. Spojrzała na mnie. Widać było, że jest załamana i martwi się o niego. - Widziałam go z tymi jego kolegami... - patrzy na mnie badawczo. - Ale kierowali się w stronę auta i mnie nawet nie widział - skłamałam, nie chciałam żeby się martwiła, więc nie powiedziałam jej wszystkiego. O tym zajściu na zapleczu i o tym, że kumpluje się ze zbirami. Miałam tylko nadzieję, że nie pozna, że coś jest nie tak. Rodzice przyglądali mi się uważnie, nie lubiłam tego. Wzięłam kubek z herbatą.
- Już nie mamy sił do niego - mówiła mama płaczliwym głosem. Wzięłam łyk herbaty i odstawiłam kubek.
- Pogadam z nim - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wiem czy to coś da skarbie. Już chyba nie ma dla niego nadziei, jest totalnie zamknięty w sobie - odezwał się tata. Dobra, przyjechałam tutaj i popsułam atmosferę. Zmieniłam temat. Dawno się z nimi nie widziałam. A potrzebowałam ich towarzystwa po tym wszystkim co się wydarzyło wczoraj i jeszcze ten sen...
Zmieniłam temat na przyjemniejszy, o mojej pracy, mieszkaniu z Kate i chciałam się dowiedzieć po za problemami z Matt'em co tam u nich. Nim zajmę się później...




Od autorki: A jednak napisałam rozdział dzisiaj. 
O 01:01 skończyłam go pisać. Mogę wam zdradzić, że w następnym
rozdziale będzie się więcej działo ;)

mavelynn

12 marca 2015

Rozdział 2.

Pylo - Enemies

- Miałem nadzieję, że to ten panikarz Drake albo wasz szefuńcio - powiedział kpiącym głosem chłopak. Podszedł bliżej mnie, widziałam już jego twarz, oczy najwyraźniej przyzwyczaiły się już do ciemności, ale jeszcze był tego plus bo świecił dość intensywnie księżyc. Był bardzo blisko, a ja stałam jak osłupiała, spojrzałam w górę na niego. Miał ciemne oczy i włosy. - Hah... No coś takiego - zaśmiał się dalej mi się przyglądając. - To mała Meg - cholera, skąd mnie zna?! Chciałam się odezwać, ale zza jego pleców dochodziły kolejne głosy.
- Kevin - najwyraźniej tak miał na imię, bo się odwrócił. - Co ty znowu zaczepiasz młode dziewczyny? - zaśmiała się dziewczyna. Była to blondynka o długich włosach. Dobra Meg ruszaj w stronę drzwi. Chciałam minąć go, ale zastał mi drogę. Przestraszyłam się, starałam się tego po sobie nie poznać.
- A ty dokąd? - skrzyżował ręce.
- Przyszłam tylko wyrzucić śmieci. Przepraszam, ale praca wzywa - wydukałam coś z siebie. Przygląda mi się uważnie.
- Kevin daj jej spokój, nie widzisz, że się boi. Chyba nie chcesz żeby nasłała policje? Mi się już nie chce uciekać - prychnęła blondyna i oparła się dumnie o mur.
- Nie mam zamiaru wzywać policji. Chyba, że będę do tego zmuszona - odezwałam się.
- Uuuu... - chciał coś powiedzieć jeszcze, ale go popchnęłam na bok, nie zdołałam wejść nawet do środka, bo mnie złapał za rękę i odciągnął od drzwi. Kopnął je nogą by się zamknęły. Teraz to już totalnie byłam przerażona. - Niby taka cichutka, a jednak zadziorna potrafi być. Zobaczmy co jeszcze potrafisz - z tej paniki uderzyłam go w twarz. Usłyszałam tylko śmiech dziewczyny. Drzwi z baru się otworzyły i przyszedł szef.
- Co tu się dzieje? - wyleciał spanikowany. Spojrzał na mnie i na Kevina.
- Dobra, chodź. Znowu będzie problem - długowłosa wzięła go za rękę, ale on ją szybko zabrał. Tym razem skupił wzrok na Robercie. Ja wciąż stałam nieruchomo. Nie wiedziałam co robić, nawet telefonu nie miałam przy sobie, żeby zadzwonić po pomoc.
- Nic Ci nie jest Meg? - zapytał się mnie Robert. Kiwnęłam głową, że wszystko jest dobrze.
- Jej nic, ale Tobą może być niedobrze - raptem chłopak uderzył mojego szefa z pięści w twarz. Robert przytrzymał się kosza. Podbiegłam do niego. Krwawił z nosa tylko. Spojrzałam na bruneta, stał dumnie.
- I jesteś zadowolony kretynie? Odejdź stąd lepiej... - uniosłam głos.
- Bo policje naślesz? A spróbuj to jeszcze raz dostanie - zagroził. Tego już było za wiele. Kierowałam w stronę drzwi Roberta, bo bar został pusty. - Megan - skąd on zna moje imię do cholery? Odwróciłam się. Chciał coś powiedzieć, ale nagle przyszło dwóch chłopaków.
- Kevin, co ty do cholery wyprawiasz? - najwyraźniej dowiedzieli się o tym od dziewczyny co tutaj się stało. Nawet nie zauważyłam kiedy ona zniknęła. - Popieprzyło Cię do końca?! - wydarł się na niego. Spojrzał na mnie. Te oczy... Te urzekające spojrzenie. Przecież to ten chłopak co na motorze dzisiaj jechał! Zamurowało mnie.
- Megan, idź do baru - ocknął mnie z szoku głos Roberta. Mrugnęłam parę razy szybko.
- Ale... - nie dał mi dokończyć.
- Idź i... - przerwał mu mu Kevin.
- Zadzwoń na policje?! Nawet o tym nie myśl - zagroził mi palcem. I wtedy nerwy wzięły górą.
- Bo co mi zrobisz? Kim ty w ogóle jesteś i skąd mnie znasz? - chciałam podejść do niego, ale szef mnie zatrzymał ręką.
- Stary wyluzuj. Dość mamy już problemów, a już tyłka Ci nie będę po raz drugi ratował - odezwał się spokojnie pięknooki od motoru do niego.
- Dobra, spadamy - nie spuszczał wzroku ze mnie i od Roberta. Brązowooki spojrzał na mnie jeszcze, puścił mi oczko i poszedł za blondyną i Kevinem.

* * *

W środku stałam za barem i opierałam łokcie o blat. Na szczęście nic nie zniknęło stąd. Rozmyślałam nad całą tą sytuacją co wydarzyła się godzinę temu. Z Robertem wszystko w porządku i to się liczy. W głowie ciągle siedziały mi słowa To mała Meg. Skąd on znał moje imię? Pierwszy raz widziałam go na oczy, nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek go spotkała. W sumie tutaj niektórzy klienci znają moje imię to może ktoś stąd mu powiedział? Za dużo myślę o tym i na dodatek jeszcze o tym pięknookim chłopaku. To najwyraźniej był jakiś jego "dobry" kolega ten Kevin, a ta blondyna? Ach... Za dużo dzisiaj się wydarzyło. Z natłoku myśli wyrwał mnie Rob.
- Jak się czujesz? - zmartwił się.
- Wszystko w porządku. To o Ciebie powinniśmy się martwić - rzekłam. Machnął tylko ręką i wycierał dalej kufel po piwie. - To byli Ci z artykułu? - zapytałam.
- Tak, ale nie wszyscy. Jeszcze brakowało dwóch chłopaków - zacisnęłam usta i spoglądałam w dłonie. - Wiesz co. Jedź już do domu, tą następną godzinę sobie poradzę sam - puścił mi oczko.
- Ale...
- Do. Domu. - wskazał palcem drzwi wyjścia. - Tylko uważaj na siebie.


Atlas Genius - Trojans

Podeszłam do roweru i odpięłam zabezpieczenie. Dwóch pijanych ludzi zaczęło się szarpać.
- Muszę jakoś Roberta się zapytać czy rower mogę trzymać w środku - pokiwałam głową. Wsiadłam na rower. Spojrzałam na godzinę na smartphonie - równa 22. Przykuło moją uwagę głośne głosy, zeszłam z roweru i szłam w tamtą stronę gdzie dochodziły głosy. Stanęłam za drzewem i obserwowałam daną sytuację.
- Tobie to już kompletnie odbija Kevin - odezwał się chłopak o pięknych oczach. Słuchałam dalej.
- A czyj to był pomysł wczoraj, żeby ukraść komuś pieniądze? Haa? - mówił nerwowym głosem Kevin'a który siedział na schodach. A więc to jednak oni napadli tego mężczyznę. Widać, że obaj byli spięci. Myślałam, że zaraz rzucą się sobie do gardeł.
- Kevin! Dylan! - no to już wiem jak pięknooki ma na imię. - Dajcie na luz. Było minęło - oparła się ręką o Dylan'a. Gdzie te łapy blondi?!
- Ja jestem spokojny, ale ktoś tutaj za dużo się nakręca - burknął Dylan i zrzucił jej rękę z ramienia. Ha! I tak ma być. Uśmiechnęłam się w duchu.
- Zapomnijmy o tym i chodźmy, bo Jake czeka w samochodzie - i tutaj doznałam jeszcze większego szoku. To był mój bart Matt. Stałam nieruchomo, nie wiedziałam co o tym myśleć. Przeszły mnie dreszcze. Mój brat zadaje się z tymi bandziorami?! Czyli wtedy gdy był napad na tego mężczyznę, on był z nimi! Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Spadło mi zabezpieczenie od roweru i smartphone. Ups... Mam nadzieję, że mnie nie widzieli. Podniosłam rzeczy i schowałam do plecaka. Cholera! Patrzą na mnie.
- Ty, Matt! To twoja siostra! - krzyknął Kevin i wstał ze schodów na których siedział. Wszyscy byli w moim kierunku odwróceni. Matt patrzał na mnie wystraszonym i zdziwionym wzrokiem. Musiałam tak samo wyglądać jak on. Wsiadłam na rower, zawróciłam i ruszyłam szybko w stronę domu.

Pierwszy raz jechałam tak szybko. Nie odwracałam się za siebie, raczej nie jechali za mną. Nagle zza rogu wyjechało mi na drogę czarne BMW. Zatrzymałam się gwałtownie aż tyle koło roweru się podniosło. Za nim przyjechały trzy motory, te co dzisiaj mnie mijały bodajże. Uchyliła się szybka z samochodu. Wyłoniła się twarz chłopaka z lekkim zarostem.
- Weź jedź dalej - usłyszałam nerwowy głos Matt'a. Zgadzam się z nim. Jedź sobie!
- Spokojnie chciałbym poznać Twoją siostrę - patrzy na mnie uwodzicielskim wzrokiem. Serce zaraz stanie mi w gardle. Patrzyłam na niego uważnie i on na mnie. - Chyba nie chce ze mną rozmawiać - zaśmiał się, nie spuszczając wzroku ze mnie. Podjechał między nami motor, czułam jak moje serce przyspiesza tętno. Zdjął kask i spojrzał na chłopaka w aucie.
- W takich okolicznościach też bym Cię nie chciał poznać Jake - zaśmiał się Dylan i skupił wzrok na mnie bawiąc się kaskiem. Widać, że żarty się go trzymały. Jego spojrzenie mnie hipnotyzowało, a ten uśmiech? Och...
Ocknęłam się z myśli i odjechałam rowerem w tył. Dylan na mnie spojrzał i kącik jego ust się uniósł. Czy on musi to robić? Czuję, że się czerwienię. Skupiłam więc uwagę na mojego brata siedzącego w aucie. Nie wiedziałam co powiedzieć do niego. Nie miałam z nim najlepszych kontaktów odkąd się wyprowadziłam z domu. Rzadko co odwiedzałam rodziców chociaż tak blisko mieszkają. A gdy już przychodziłam to on wychodził z domu, nawet się nie witał ze mną. Zrobiło mi się smutno jak pomyślałam o tym jak kiedyś trzymaliśmy się dobrze razem. Ocknął mnie z myśli głośny warkot silnika z motoru. Spojrzałam w tamtą stronę, niecierpliwił się Kevin i pożerał mnie wzrokiem. Widać, że był zdenerwowany. Dylan oglądnął się za siebie, pokręcił głową w jego kierunku i jego wzrok utknął zaś na mnie.
- Niecierpliwy jak zwykle - uśmiechnął się do mnie. Odebrało mi mowę całkiem. - Dobra chłopaki jedziemy, nie będziemy Megie zawracać głowy - uśmiechnął się do mnie, prócz mamy nikt do mnie nie mówił Megy. Odwzajemniłam uśmiech.
- Ekhem - obok Kevina odchrząknęła blondi.
- Ach.. I Sophie - podkreślił to ironicznie zakładając kask. Miał jeszcze odsłoniętą szybkę i puścił mi oczko ruszając przed siebie. A za nim ruszyli Sophie i Kevin. Jake puścił jakąś muzykę rockową, spojrzał jeszcze raz na mnie, kolejny mi puścił oczko i odjechali. Co oni z tym puszczaniem oczka mają? Jakiś podryw jest na to? Potrząsnęłam głową i zerknęłam na oddalający się samochód. Zorientowałam się, że stoję na jezdni, na szczęście było pusto. Zresztą na tej uliczce było zawsze pusto o tej godzinie. Ruszyłam więc w kierunku domu.

* * *


Weszłam do domu i zawiesiła się na mnie Kate. Była zmartwiona czymś.
- Dlaczego nie odbierasz telefonu?! - powiedziała wystraszonym głosem. Spojrzałam na nią zdezorientowana. Wyciągnęłam smartphone'a i był wyłączony. Musiał się wyłączyć jak mi wtedy spadł. Oparłam się o ścianę.
- Rozładowany - pokazuje jej ekran wyłączony. Odetchnęła z ulgą, ale na tym rozmowa się nie kończy.
- Martwiłam się o Ciebie, dzwonił Robert do mnie, bo też nie umiał się dodzwonić do Ciebie i również się martwił. Powiedział, że godzinę wcześniej Cię puścił. Widział, że przejęłaś się tą sytuacją co się wydarzyła, to straszne - Robert musiał jej powiedzieć o tym najwyraźniej.
- Spotkałam ich jak wracałam do domu - burknęłam i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
- Że co? Spotkałaś ich? Boże, nic Ci nie zrobili? - zatrzymywała mnie.
- Nie, nic mi nie jest. Jutro pogadamy Kate, okej? Jestem zmęczona dzisiejszym dniem. Napisz Robertowi, że jestem cała - poklepałam ją po ramieniu. Z niechęcią pokiwała głową.

Usiadłam na łóżku w swoim pokoju. Siedziałam tak bezczynnie, rozmyślałam o tym całym zdarzeniu. A szczególnie o moim bracie. Jak to możliwe, że spędza czas z takimi ludźmi? Przed oczami ujrzałam obraz, że to on mógł grozić temu mężczyźnie. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Rozbolała mnie głowa od tego wszystkiego. Opadłam na łóżko i rozłożyłam ręce. Muszę zbadać tą sprawę, bo jeśli Matt ma inne problemy? Może oni go do czegoś zmuszają, namawiają? Ach... Zasłoniłam dłońmi twarz.


Od autorki: I kolejny rozdział. Napisałam go szybko.
Wena sama wchodzi mi do głowy. Ale czy ktoś to będzie czytać?
Muszę to rozkręcić + jeszcze szablon.
Ktoś może robi zamówienia? :) xx


mavelynn


11 marca 2015

Rozdział 1.

Prides - Out Of The Blue

Leniwe otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, była godzina 9:40. Jak dobrze, że była sobota. Nie, raczej niedobrze, bo na 14-stą miałam pracę. Podparłam się łokciami o łóżko. Z kuchni słyszałam jakieś głosy jeden z nich należał do Kate na pewno. Wstałam z łóżka, odsłoniłam zasłony, nałożyłam na siebie szlafrok i otworzyłam drzwi z pokoju. Moim oczom ukazała się rozbawiona Kate, która rozmawiała zawzięcie z naszym przyjacielem David'em.
- Któż to wstał, siadaj zrobię Ci herbaty - uśmiechnęła się w moją stronę i wyciągała już z szafki kubek dla mnie. Siadłam przed blatem kuchennym obok David'a, który przyglądał mi się rozbawiony. Pewnie wyglądałam niekorzystnie, ale oni już się do tego przyzwyczaili pewnie.
- Co wam tak do śmiechu? - rozciągnęłam się leniwie i ziewnęłam.
- A Ty widzę, że się nie wyspałaś. Ja zaraz i tak będę spadał, wpadłem na chwilę - David dopił resztki kawy.
- Sobota, a ja do pracy. Kaaaate? - odezwałam się w jej stronę najmilej jak tylko umiałam.
- O nie, nie, nie! Nie pójdę za Ciebie dzisiaj. Ja byłam tydzień temu, a gdy zapytałam Roberta czy mogę się zamienić.... - przerwała tutaj i wzdrygnęła się. Podała mi herbatę z cytryną.
- Tak, z nim nie ma nic do gadania - westchnęłam. Robert to szef baru In the Mood w którym pracuję z Kate. Lubimy go. Jest to ojciec David'a. On załatwił nam zresztą tam pracę. - Chociaż... - spojrzałam na David'a błagalnie.
- Fakt jest moim tatą, ale moje proszenie go o to żeby Ci dał wolne to i tak nic nie da tym bardziej, maleńka - zaśmiał się. - Dobra, będę leciał dziewczyny - wstał z krzesła.
- A ty dzisiaj też pracujesz? - zapytałam się.
- Nie, tylko Ciebie spotkała taka przykra sytuacja - wyszczerzył się. - Idę rozmawiać o wystawie mojej w centrum kultury, ale nie martw się odbijemy sobie jeszcze tą sobotę.
- To już dzisiaj? Napisz potem jak poszło - uśmiechnęłam się. Kiwnął głową i wyszedł z domu.

Popijając herbatę, przeglądałam dzisiejszą prasę, którą przyniosła Kate. Odłożyłam kubek z herbatą i z zaciekawieniem czytałam artykuł.
- Słuchaj! - Kate usiadła naprzeciwko mnie, podjadając paluszki. Zaczęłam czytać.

Wczoraj, (Dn. 15 kwietnia 2014 r.) na dzielnicy Brooklyn w Nowym Jorku doszło do sprzeczki między 50-latkiem i pięcioma młodymi osobami. Jeden z młodzieńców posiadał nóż. - Groził starszemu mężczyźnie, że go zabije jak nie da mu pieniędzy. Wtedy sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem - mówi świadek całego zdarzenia. Policja jednak nie zdążyła zapobiec niebezpieczeństwu, mężczyzna został ranny na szczęście niepoważnie, ale i tak trafił od razu do szpitala. - Zawsze zaczepiają młode dziewczyny, krzyczą pod wpływem alkoholu i innych używek, to nie jest bezpieczna dzielnica - powiedział inny świadek. Niestety nie udało się złapać złoczyńców. 

Okropne. To zdarzyło się za barem w którym pracuję, dokładniej na zapleczu gdzie tylko idę wyrzucić śmieci. Wzdrygnęłam się na samą myśl jakby mnie spotkała taka sytuacja. Odłożyłam gazetę i spojrzałam na Kate.
- No to nieźle - wyszczerzyła oczy.
- Mało powiedziane. Przecież to jest za In the Mood. Zawsze szybko szłam wyrzucić śmieci i szybko wracałam do środka. Przerażające miejsce - potrząsnęłam głową. Wyrwała mnie z rozmyśleń.
- Lepiej się szykuj - klasnęła w ręce. Spojrzałam na zegarek, była godzina 10:55. Godzinę już tak siedzę bezczynnie?
- Masz rację - wstałam i kierowałam się w stronę łazienki.

W pokoju otworzyłam szafę i wyjęłam granatowy T-shirt, czarny sweter zapinany i ciemne dżinsy. Makijaż już miałam zrobiony. Jeszcze tylko spojrzałam na godzinę w smartphonie.
- Uff... Wyrobiłam się - westchnęłam, wzięłam z szafki nocnej słuchawki, mały plecaczek i ruszyłam w stronę wyjścia. W salonie siedziała Kate przełączając kanały w telewizji. - Zmykam złotko - pomachałam jej, a ona odwzajemniła to uśmiechem.

Wzięłam swój bordowy rower, którym jeżdżę do pracy i czasem do rodziców. Właśnie będę musiała ich odwiedzić w końcu. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam ze smartphone'a piosenkę Dwntwn - Heroine , spojrzałam jeszcze na godzinę była 13:25, jeszcze chyba będę przed czasem. Ruszyłam do pracy.
Minęły mnie szybko trzy motory. Zatrzymałam się gwałtownie i potrząsnęłam tylko głową. Chciałam ruszyć dalej, ale zobaczyłam, że jeden z nich zawrócił i się zatrzymał obok mnie. Miał na sobie kask z ciemną szybką, więc nie widziałam jego twarzy.
- W porządku? - zapytał się młodzieniec. Rozdziawiłam usta, ale się ocknęłam.
- Yyy... Tak, na szczęście tak. Następnym razem uważajcie jak jeździcie - burknęłam.
- Wiesz, ze słuchawkami na uszach też nie jest bezpiecznie jeździć tak na rowerze - słychać było, że się zaśmiał. Pokręciłam tylko głową, założyłam słuchawki na uszy i odjechałam. A ten bezczelnie przejechał blisko mojego roweru aż poczułam jak jego kolano się ociera o moją nogę. Na dodatek odwrócił głowę i miał odsłoniętą szybkę, widziałam tylko jego oczy. Jego brązowe, błyszczące oczy. Było coś w nich urzekającego. Otrząsnęłam się i pędziłam do pracy.

* * *

Wparowałam do baru jak poparzona, spojrzałam w górę na zegarek. Zdążyłam na czas była 13:55. Widziałam, że za barem był dzisiaj sam szef. Weszłam za barek, położyłam plecak tam gdzie zawsze pod blatem na moim widoku.
- Punktualnie - uśmiechnął się Robert i podał mi ściereczkę żebym poszła powycierać stoły.
- Oczywiście jakże by inaczej - odwzajemniłam uśmiech, wzięłam ścierkę i poszłam robić to co należy.

* * *


Za barem nudy, Robert poszedł rozmawiać z kimś na zewnątrz. Przed barkiem siedzi dwóch mężczyzn rozmawiając pijackim tonem zawzięcie o czymś. Wzięłam smartphone'a, akurat dostałam SMS-a.

Od: David
Za tydzień wystawa! Wszystko poszło zgodnie z planem!
19:20

Szybko wystukałam wiadomość, bo widziałam, że ktoś się już tutaj kierował.

Do: David
Bardzo się cieszę, wiedziałam, że wszystko pójdzie dobrze :)
19:22

Odłożyłam telefon. Przyszedł starszy mężczyzna, więc musiałam go obsłużyć. Podałam mu piwo i z uśmiechem odszedł, zobaczyłam, że dostałam SMS-a.

Od: David
Mam nadzieję, że wpadniesz? :)
19:26

Do: David
Pewnie, daj znać o której to przyjdę z Kate.
19:28

Widziałam, że szef już wraca więc schowałam do plecaka smartphone'a.
- Wszystko widziałem i tak - patrzy poważnie. Stałam bez ruchu, kurde zły jest, że pisałam SMS-y? Zobaczył, że się przejęłam tym. - Żartuję młoda - zaśmiał się. - Ważne, żeby nie zaniedbywać klientów.
Odetchnęłam z ulgą, ciężko było poznać kiedy żartuje. Zaczęliśmy rozmawiać o Kate i jej zeszłej sobocie tutaj, o szkole i nagle zaczął się temat o artykule.
- Akurat wtedy nie pracowałem. Zadzwonił do mnie Drake i musiałem przyjechać. Nie wiem co to się dzieje z tą młodzieżą - westchnął ciężko.
- Więc to Ty się wypowiadałeś w tym artykule, że zaczepiają młode dziewczyny? - zapytałam się.
- Tak, musiałem jakoś odpędzić tych reporterów.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że już nie dojdzie do tego tutaj.
- Ja również - odparł. Przez te rozmowy szybko upłynął czas, była już 20:45. Jeszcze dwie godziny i koniec. - Wyrzucisz śmieci na zaplecze? - zapytał się. Zrobiło mi się ciepło na myśl, że mam wyjść tam. Uśmiechnęłam się cierpko. Ruszyłam w stronę drzwi prowadzących na zaplecze. Obok już stały dwa worki śmieci. Przekręciłam kluczyk wzięłam worki do rąk i otworzyłam drzwi. Wyszłam na zewnątrz, rozglądnęłam się czy nie ma nikogo. Jedyne światło padało z otwartych drzwi. Podeszłam do kubła na śmieci, odłożyłam worki i otworzyłam. Wzięłam jedne worek wrzuciłam i zaraz drugi. Nagle usłyszałam jak drzwi zaskrzypiały. Szybko się odwróciłam, ale było zbyt ciemno żebym mogła coś zobaczyć. Stałam nieruchomo. Czułam, że ktoś tam stoi. Zobaczyłam rękę jak trzyma za klamkę i przymyka drzwi. Mrugnęłam parę razy żeby zobaczyć postać. Stała obok drzwi, ale zaraz kierowała się w moją stronę. Był już blisko, nie wiedziałam co robić. Krzyczeć? Kopać? Nie wiem.Stałam bezruchu patrząc na tą osobę. Jedno przychodziło mi do głowy. To mógł być ten złoczyńca z tego artykułu.



Od autorki: Ale wzięła mnie wena, wow. Pisałam i pisałam. 
Tego jeszcze nie było. Chciałam jeszcze skończyć w tym rozdziale kto to jest, no ale i tak już jest sporo ;) Muszę zebrać trochę czytelników, o ile komuś się spodoba to opowiadanie.

Dobranoc, xoxo

mavelynn


Prolog

A Great Big World - Say Something (feat. Christina Aguilera)

Biegłam do domu nie odwracając się za siebie. Tego już za wiele. Starałam się jak mogłam prawie zawaliłam szkołę i straciłabym pracę, a on mi się tak odpłaca?! Dość. To wszystko przerosło moje oczekiwania, moje starania. Cieszę się, że wykrzyczałam mu to wszystko - ból, żal, smutek i nienawiść. Tyle emocji się we mnie tliło nie do opisania. Teraz odczułam dopiero co to znaczy cierpieć.
Zaczął padać deszcz, który mieszał się z moimi łzami. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Przy nim próbowałam się powstrzymywać od łez, nie chciałam żeby zobaczył jak wszystko we mnie pęka. To on mnie wciągnął w te beztroskie życie, pełne tajemnic. Podobało mi się to na początku. Życie na krawędzi z NIM. Teraz GO nie ma. Nie chciałam tego, ale musiałam tak postąpić, moje serce nie wytrzymałoby tego dłużej. Najgorsze jest to, że go kocham. Prawie go rozszyfrowałam, zgadzałam się na wszystko. Dlaczego? Bo go pokochałam. Dużo osób było przeciwko, że się z nim widywałam, ale postawiłam na swoim. Wiedziałam, że potrzebuje mnie, ale dzisiejsze wydarzenie już mnie tak nie trzyma w przekonaniu. Utrata kogoś kogo się kocha jest najboleśniejszym przeżyciem jakie doznałam.
Zatrzymałam się przy drzewie gdzie opowiedział mi połowę swojego życia, był wtedy inny. Był sobą. Myślałam, że już będzie wszystko w porządku. Myliłam się...
Usiadłam przy drzewie opierając się o nie i założyłam kaptur na głowę. Rozmyślałam, nie mogłam uciec od tych myśli. Pokochałam nie tego chłopaka co trzeba, ciężkiego do odczytania i do zrozumienia. Nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie, że to już koniec. Miał wybór, odchodziłam myśląc, że mnie zatrzyma. Nie zrobił tego.



Od autorki: I oto prolog. Powinnam napisać coś o sobie, ale nie o to tutaj chodzi. Opowiadanie same z siebie "przyszło", mam już dwa rozdziały napisane, ale jeszcze ulegną one zmianą, dość dużym ;)
Będę dodawać też piosenki do danej sytuacji i która mnie inspirowała w pisaniu.

Mam nadzieję, że się spodoba i będę je pisać do końca.
xx

Mavelynn


#TheHigherLove

Opis opowiadania znajduje się w menu.