11 marca 2015

Rozdział 1.

Prides - Out Of The Blue

Leniwe otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, była godzina 9:40. Jak dobrze, że była sobota. Nie, raczej niedobrze, bo na 14-stą miałam pracę. Podparłam się łokciami o łóżko. Z kuchni słyszałam jakieś głosy jeden z nich należał do Kate na pewno. Wstałam z łóżka, odsłoniłam zasłony, nałożyłam na siebie szlafrok i otworzyłam drzwi z pokoju. Moim oczom ukazała się rozbawiona Kate, która rozmawiała zawzięcie z naszym przyjacielem David'em.
- Któż to wstał, siadaj zrobię Ci herbaty - uśmiechnęła się w moją stronę i wyciągała już z szafki kubek dla mnie. Siadłam przed blatem kuchennym obok David'a, który przyglądał mi się rozbawiony. Pewnie wyglądałam niekorzystnie, ale oni już się do tego przyzwyczaili pewnie.
- Co wam tak do śmiechu? - rozciągnęłam się leniwie i ziewnęłam.
- A Ty widzę, że się nie wyspałaś. Ja zaraz i tak będę spadał, wpadłem na chwilę - David dopił resztki kawy.
- Sobota, a ja do pracy. Kaaaate? - odezwałam się w jej stronę najmilej jak tylko umiałam.
- O nie, nie, nie! Nie pójdę za Ciebie dzisiaj. Ja byłam tydzień temu, a gdy zapytałam Roberta czy mogę się zamienić.... - przerwała tutaj i wzdrygnęła się. Podała mi herbatę z cytryną.
- Tak, z nim nie ma nic do gadania - westchnęłam. Robert to szef baru In the Mood w którym pracuję z Kate. Lubimy go. Jest to ojciec David'a. On załatwił nam zresztą tam pracę. - Chociaż... - spojrzałam na David'a błagalnie.
- Fakt jest moim tatą, ale moje proszenie go o to żeby Ci dał wolne to i tak nic nie da tym bardziej, maleńka - zaśmiał się. - Dobra, będę leciał dziewczyny - wstał z krzesła.
- A ty dzisiaj też pracujesz? - zapytałam się.
- Nie, tylko Ciebie spotkała taka przykra sytuacja - wyszczerzył się. - Idę rozmawiać o wystawie mojej w centrum kultury, ale nie martw się odbijemy sobie jeszcze tą sobotę.
- To już dzisiaj? Napisz potem jak poszło - uśmiechnęłam się. Kiwnął głową i wyszedł z domu.

Popijając herbatę, przeglądałam dzisiejszą prasę, którą przyniosła Kate. Odłożyłam kubek z herbatą i z zaciekawieniem czytałam artykuł.
- Słuchaj! - Kate usiadła naprzeciwko mnie, podjadając paluszki. Zaczęłam czytać.

Wczoraj, (Dn. 15 kwietnia 2014 r.) na dzielnicy Brooklyn w Nowym Jorku doszło do sprzeczki między 50-latkiem i pięcioma młodymi osobami. Jeden z młodzieńców posiadał nóż. - Groził starszemu mężczyźnie, że go zabije jak nie da mu pieniędzy. Wtedy sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem - mówi świadek całego zdarzenia. Policja jednak nie zdążyła zapobiec niebezpieczeństwu, mężczyzna został ranny na szczęście niepoważnie, ale i tak trafił od razu do szpitala. - Zawsze zaczepiają młode dziewczyny, krzyczą pod wpływem alkoholu i innych używek, to nie jest bezpieczna dzielnica - powiedział inny świadek. Niestety nie udało się złapać złoczyńców. 

Okropne. To zdarzyło się za barem w którym pracuję, dokładniej na zapleczu gdzie tylko idę wyrzucić śmieci. Wzdrygnęłam się na samą myśl jakby mnie spotkała taka sytuacja. Odłożyłam gazetę i spojrzałam na Kate.
- No to nieźle - wyszczerzyła oczy.
- Mało powiedziane. Przecież to jest za In the Mood. Zawsze szybko szłam wyrzucić śmieci i szybko wracałam do środka. Przerażające miejsce - potrząsnęłam głową. Wyrwała mnie z rozmyśleń.
- Lepiej się szykuj - klasnęła w ręce. Spojrzałam na zegarek, była godzina 10:55. Godzinę już tak siedzę bezczynnie?
- Masz rację - wstałam i kierowałam się w stronę łazienki.

W pokoju otworzyłam szafę i wyjęłam granatowy T-shirt, czarny sweter zapinany i ciemne dżinsy. Makijaż już miałam zrobiony. Jeszcze tylko spojrzałam na godzinę w smartphonie.
- Uff... Wyrobiłam się - westchnęłam, wzięłam z szafki nocnej słuchawki, mały plecaczek i ruszyłam w stronę wyjścia. W salonie siedziała Kate przełączając kanały w telewizji. - Zmykam złotko - pomachałam jej, a ona odwzajemniła to uśmiechem.

Wzięłam swój bordowy rower, którym jeżdżę do pracy i czasem do rodziców. Właśnie będę musiała ich odwiedzić w końcu. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam ze smartphone'a piosenkę Dwntwn - Heroine , spojrzałam jeszcze na godzinę była 13:25, jeszcze chyba będę przed czasem. Ruszyłam do pracy.
Minęły mnie szybko trzy motory. Zatrzymałam się gwałtownie i potrząsnęłam tylko głową. Chciałam ruszyć dalej, ale zobaczyłam, że jeden z nich zawrócił i się zatrzymał obok mnie. Miał na sobie kask z ciemną szybką, więc nie widziałam jego twarzy.
- W porządku? - zapytał się młodzieniec. Rozdziawiłam usta, ale się ocknęłam.
- Yyy... Tak, na szczęście tak. Następnym razem uważajcie jak jeździcie - burknęłam.
- Wiesz, ze słuchawkami na uszach też nie jest bezpiecznie jeździć tak na rowerze - słychać było, że się zaśmiał. Pokręciłam tylko głową, założyłam słuchawki na uszy i odjechałam. A ten bezczelnie przejechał blisko mojego roweru aż poczułam jak jego kolano się ociera o moją nogę. Na dodatek odwrócił głowę i miał odsłoniętą szybkę, widziałam tylko jego oczy. Jego brązowe, błyszczące oczy. Było coś w nich urzekającego. Otrząsnęłam się i pędziłam do pracy.

* * *

Wparowałam do baru jak poparzona, spojrzałam w górę na zegarek. Zdążyłam na czas była 13:55. Widziałam, że za barem był dzisiaj sam szef. Weszłam za barek, położyłam plecak tam gdzie zawsze pod blatem na moim widoku.
- Punktualnie - uśmiechnął się Robert i podał mi ściereczkę żebym poszła powycierać stoły.
- Oczywiście jakże by inaczej - odwzajemniłam uśmiech, wzięłam ścierkę i poszłam robić to co należy.

* * *


Za barem nudy, Robert poszedł rozmawiać z kimś na zewnątrz. Przed barkiem siedzi dwóch mężczyzn rozmawiając pijackim tonem zawzięcie o czymś. Wzięłam smartphone'a, akurat dostałam SMS-a.

Od: David
Za tydzień wystawa! Wszystko poszło zgodnie z planem!
19:20

Szybko wystukałam wiadomość, bo widziałam, że ktoś się już tutaj kierował.

Do: David
Bardzo się cieszę, wiedziałam, że wszystko pójdzie dobrze :)
19:22

Odłożyłam telefon. Przyszedł starszy mężczyzna, więc musiałam go obsłużyć. Podałam mu piwo i z uśmiechem odszedł, zobaczyłam, że dostałam SMS-a.

Od: David
Mam nadzieję, że wpadniesz? :)
19:26

Do: David
Pewnie, daj znać o której to przyjdę z Kate.
19:28

Widziałam, że szef już wraca więc schowałam do plecaka smartphone'a.
- Wszystko widziałem i tak - patrzy poważnie. Stałam bez ruchu, kurde zły jest, że pisałam SMS-y? Zobaczył, że się przejęłam tym. - Żartuję młoda - zaśmiał się. - Ważne, żeby nie zaniedbywać klientów.
Odetchnęłam z ulgą, ciężko było poznać kiedy żartuje. Zaczęliśmy rozmawiać o Kate i jej zeszłej sobocie tutaj, o szkole i nagle zaczął się temat o artykule.
- Akurat wtedy nie pracowałem. Zadzwonił do mnie Drake i musiałem przyjechać. Nie wiem co to się dzieje z tą młodzieżą - westchnął ciężko.
- Więc to Ty się wypowiadałeś w tym artykule, że zaczepiają młode dziewczyny? - zapytałam się.
- Tak, musiałem jakoś odpędzić tych reporterów.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że już nie dojdzie do tego tutaj.
- Ja również - odparł. Przez te rozmowy szybko upłynął czas, była już 20:45. Jeszcze dwie godziny i koniec. - Wyrzucisz śmieci na zaplecze? - zapytał się. Zrobiło mi się ciepło na myśl, że mam wyjść tam. Uśmiechnęłam się cierpko. Ruszyłam w stronę drzwi prowadzących na zaplecze. Obok już stały dwa worki śmieci. Przekręciłam kluczyk wzięłam worki do rąk i otworzyłam drzwi. Wyszłam na zewnątrz, rozglądnęłam się czy nie ma nikogo. Jedyne światło padało z otwartych drzwi. Podeszłam do kubła na śmieci, odłożyłam worki i otworzyłam. Wzięłam jedne worek wrzuciłam i zaraz drugi. Nagle usłyszałam jak drzwi zaskrzypiały. Szybko się odwróciłam, ale było zbyt ciemno żebym mogła coś zobaczyć. Stałam nieruchomo. Czułam, że ktoś tam stoi. Zobaczyłam rękę jak trzyma za klamkę i przymyka drzwi. Mrugnęłam parę razy żeby zobaczyć postać. Stała obok drzwi, ale zaraz kierowała się w moją stronę. Był już blisko, nie wiedziałam co robić. Krzyczeć? Kopać? Nie wiem.Stałam bezruchu patrząc na tą osobę. Jedno przychodziło mi do głowy. To mógł być ten złoczyńca z tego artykułu.



Od autorki: Ale wzięła mnie wena, wow. Pisałam i pisałam. 
Tego jeszcze nie było. Chciałam jeszcze skończyć w tym rozdziale kto to jest, no ale i tak już jest sporo ;) Muszę zebrać trochę czytelników, o ile komuś się spodoba to opowiadanie.

Dobranoc, xoxo

mavelynn


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz