12 marca 2015

Rozdział 2.

Pylo - Enemies

- Miałem nadzieję, że to ten panikarz Drake albo wasz szefuńcio - powiedział kpiącym głosem chłopak. Podszedł bliżej mnie, widziałam już jego twarz, oczy najwyraźniej przyzwyczaiły się już do ciemności, ale jeszcze był tego plus bo świecił dość intensywnie księżyc. Był bardzo blisko, a ja stałam jak osłupiała, spojrzałam w górę na niego. Miał ciemne oczy i włosy. - Hah... No coś takiego - zaśmiał się dalej mi się przyglądając. - To mała Meg - cholera, skąd mnie zna?! Chciałam się odezwać, ale zza jego pleców dochodziły kolejne głosy.
- Kevin - najwyraźniej tak miał na imię, bo się odwrócił. - Co ty znowu zaczepiasz młode dziewczyny? - zaśmiała się dziewczyna. Była to blondynka o długich włosach. Dobra Meg ruszaj w stronę drzwi. Chciałam minąć go, ale zastał mi drogę. Przestraszyłam się, starałam się tego po sobie nie poznać.
- A ty dokąd? - skrzyżował ręce.
- Przyszłam tylko wyrzucić śmieci. Przepraszam, ale praca wzywa - wydukałam coś z siebie. Przygląda mi się uważnie.
- Kevin daj jej spokój, nie widzisz, że się boi. Chyba nie chcesz żeby nasłała policje? Mi się już nie chce uciekać - prychnęła blondyna i oparła się dumnie o mur.
- Nie mam zamiaru wzywać policji. Chyba, że będę do tego zmuszona - odezwałam się.
- Uuuu... - chciał coś powiedzieć jeszcze, ale go popchnęłam na bok, nie zdołałam wejść nawet do środka, bo mnie złapał za rękę i odciągnął od drzwi. Kopnął je nogą by się zamknęły. Teraz to już totalnie byłam przerażona. - Niby taka cichutka, a jednak zadziorna potrafi być. Zobaczmy co jeszcze potrafisz - z tej paniki uderzyłam go w twarz. Usłyszałam tylko śmiech dziewczyny. Drzwi z baru się otworzyły i przyszedł szef.
- Co tu się dzieje? - wyleciał spanikowany. Spojrzał na mnie i na Kevina.
- Dobra, chodź. Znowu będzie problem - długowłosa wzięła go za rękę, ale on ją szybko zabrał. Tym razem skupił wzrok na Robercie. Ja wciąż stałam nieruchomo. Nie wiedziałam co robić, nawet telefonu nie miałam przy sobie, żeby zadzwonić po pomoc.
- Nic Ci nie jest Meg? - zapytał się mnie Robert. Kiwnęłam głową, że wszystko jest dobrze.
- Jej nic, ale Tobą może być niedobrze - raptem chłopak uderzył mojego szefa z pięści w twarz. Robert przytrzymał się kosza. Podbiegłam do niego. Krwawił z nosa tylko. Spojrzałam na bruneta, stał dumnie.
- I jesteś zadowolony kretynie? Odejdź stąd lepiej... - uniosłam głos.
- Bo policje naślesz? A spróbuj to jeszcze raz dostanie - zagroził. Tego już było za wiele. Kierowałam w stronę drzwi Roberta, bo bar został pusty. - Megan - skąd on zna moje imię do cholery? Odwróciłam się. Chciał coś powiedzieć, ale nagle przyszło dwóch chłopaków.
- Kevin, co ty do cholery wyprawiasz? - najwyraźniej dowiedzieli się o tym od dziewczyny co tutaj się stało. Nawet nie zauważyłam kiedy ona zniknęła. - Popieprzyło Cię do końca?! - wydarł się na niego. Spojrzał na mnie. Te oczy... Te urzekające spojrzenie. Przecież to ten chłopak co na motorze dzisiaj jechał! Zamurowało mnie.
- Megan, idź do baru - ocknął mnie z szoku głos Roberta. Mrugnęłam parę razy szybko.
- Ale... - nie dał mi dokończyć.
- Idź i... - przerwał mu mu Kevin.
- Zadzwoń na policje?! Nawet o tym nie myśl - zagroził mi palcem. I wtedy nerwy wzięły górą.
- Bo co mi zrobisz? Kim ty w ogóle jesteś i skąd mnie znasz? - chciałam podejść do niego, ale szef mnie zatrzymał ręką.
- Stary wyluzuj. Dość mamy już problemów, a już tyłka Ci nie będę po raz drugi ratował - odezwał się spokojnie pięknooki od motoru do niego.
- Dobra, spadamy - nie spuszczał wzroku ze mnie i od Roberta. Brązowooki spojrzał na mnie jeszcze, puścił mi oczko i poszedł za blondyną i Kevinem.

* * *

W środku stałam za barem i opierałam łokcie o blat. Na szczęście nic nie zniknęło stąd. Rozmyślałam nad całą tą sytuacją co wydarzyła się godzinę temu. Z Robertem wszystko w porządku i to się liczy. W głowie ciągle siedziały mi słowa To mała Meg. Skąd on znał moje imię? Pierwszy raz widziałam go na oczy, nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek go spotkała. W sumie tutaj niektórzy klienci znają moje imię to może ktoś stąd mu powiedział? Za dużo myślę o tym i na dodatek jeszcze o tym pięknookim chłopaku. To najwyraźniej był jakiś jego "dobry" kolega ten Kevin, a ta blondyna? Ach... Za dużo dzisiaj się wydarzyło. Z natłoku myśli wyrwał mnie Rob.
- Jak się czujesz? - zmartwił się.
- Wszystko w porządku. To o Ciebie powinniśmy się martwić - rzekłam. Machnął tylko ręką i wycierał dalej kufel po piwie. - To byli Ci z artykułu? - zapytałam.
- Tak, ale nie wszyscy. Jeszcze brakowało dwóch chłopaków - zacisnęłam usta i spoglądałam w dłonie. - Wiesz co. Jedź już do domu, tą następną godzinę sobie poradzę sam - puścił mi oczko.
- Ale...
- Do. Domu. - wskazał palcem drzwi wyjścia. - Tylko uważaj na siebie.


Atlas Genius - Trojans

Podeszłam do roweru i odpięłam zabezpieczenie. Dwóch pijanych ludzi zaczęło się szarpać.
- Muszę jakoś Roberta się zapytać czy rower mogę trzymać w środku - pokiwałam głową. Wsiadłam na rower. Spojrzałam na godzinę na smartphonie - równa 22. Przykuło moją uwagę głośne głosy, zeszłam z roweru i szłam w tamtą stronę gdzie dochodziły głosy. Stanęłam za drzewem i obserwowałam daną sytuację.
- Tobie to już kompletnie odbija Kevin - odezwał się chłopak o pięknych oczach. Słuchałam dalej.
- A czyj to był pomysł wczoraj, żeby ukraść komuś pieniądze? Haa? - mówił nerwowym głosem Kevin'a który siedział na schodach. A więc to jednak oni napadli tego mężczyznę. Widać, że obaj byli spięci. Myślałam, że zaraz rzucą się sobie do gardeł.
- Kevin! Dylan! - no to już wiem jak pięknooki ma na imię. - Dajcie na luz. Było minęło - oparła się ręką o Dylan'a. Gdzie te łapy blondi?!
- Ja jestem spokojny, ale ktoś tutaj za dużo się nakręca - burknął Dylan i zrzucił jej rękę z ramienia. Ha! I tak ma być. Uśmiechnęłam się w duchu.
- Zapomnijmy o tym i chodźmy, bo Jake czeka w samochodzie - i tutaj doznałam jeszcze większego szoku. To był mój bart Matt. Stałam nieruchomo, nie wiedziałam co o tym myśleć. Przeszły mnie dreszcze. Mój brat zadaje się z tymi bandziorami?! Czyli wtedy gdy był napad na tego mężczyznę, on był z nimi! Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Spadło mi zabezpieczenie od roweru i smartphone. Ups... Mam nadzieję, że mnie nie widzieli. Podniosłam rzeczy i schowałam do plecaka. Cholera! Patrzą na mnie.
- Ty, Matt! To twoja siostra! - krzyknął Kevin i wstał ze schodów na których siedział. Wszyscy byli w moim kierunku odwróceni. Matt patrzał na mnie wystraszonym i zdziwionym wzrokiem. Musiałam tak samo wyglądać jak on. Wsiadłam na rower, zawróciłam i ruszyłam szybko w stronę domu.

Pierwszy raz jechałam tak szybko. Nie odwracałam się za siebie, raczej nie jechali za mną. Nagle zza rogu wyjechało mi na drogę czarne BMW. Zatrzymałam się gwałtownie aż tyle koło roweru się podniosło. Za nim przyjechały trzy motory, te co dzisiaj mnie mijały bodajże. Uchyliła się szybka z samochodu. Wyłoniła się twarz chłopaka z lekkim zarostem.
- Weź jedź dalej - usłyszałam nerwowy głos Matt'a. Zgadzam się z nim. Jedź sobie!
- Spokojnie chciałbym poznać Twoją siostrę - patrzy na mnie uwodzicielskim wzrokiem. Serce zaraz stanie mi w gardle. Patrzyłam na niego uważnie i on na mnie. - Chyba nie chce ze mną rozmawiać - zaśmiał się, nie spuszczając wzroku ze mnie. Podjechał między nami motor, czułam jak moje serce przyspiesza tętno. Zdjął kask i spojrzał na chłopaka w aucie.
- W takich okolicznościach też bym Cię nie chciał poznać Jake - zaśmiał się Dylan i skupił wzrok na mnie bawiąc się kaskiem. Widać, że żarty się go trzymały. Jego spojrzenie mnie hipnotyzowało, a ten uśmiech? Och...
Ocknęłam się z myśli i odjechałam rowerem w tył. Dylan na mnie spojrzał i kącik jego ust się uniósł. Czy on musi to robić? Czuję, że się czerwienię. Skupiłam więc uwagę na mojego brata siedzącego w aucie. Nie wiedziałam co powiedzieć do niego. Nie miałam z nim najlepszych kontaktów odkąd się wyprowadziłam z domu. Rzadko co odwiedzałam rodziców chociaż tak blisko mieszkają. A gdy już przychodziłam to on wychodził z domu, nawet się nie witał ze mną. Zrobiło mi się smutno jak pomyślałam o tym jak kiedyś trzymaliśmy się dobrze razem. Ocknął mnie z myśli głośny warkot silnika z motoru. Spojrzałam w tamtą stronę, niecierpliwił się Kevin i pożerał mnie wzrokiem. Widać, że był zdenerwowany. Dylan oglądnął się za siebie, pokręcił głową w jego kierunku i jego wzrok utknął zaś na mnie.
- Niecierpliwy jak zwykle - uśmiechnął się do mnie. Odebrało mi mowę całkiem. - Dobra chłopaki jedziemy, nie będziemy Megie zawracać głowy - uśmiechnął się do mnie, prócz mamy nikt do mnie nie mówił Megy. Odwzajemniłam uśmiech.
- Ekhem - obok Kevina odchrząknęła blondi.
- Ach.. I Sophie - podkreślił to ironicznie zakładając kask. Miał jeszcze odsłoniętą szybkę i puścił mi oczko ruszając przed siebie. A za nim ruszyli Sophie i Kevin. Jake puścił jakąś muzykę rockową, spojrzał jeszcze raz na mnie, kolejny mi puścił oczko i odjechali. Co oni z tym puszczaniem oczka mają? Jakiś podryw jest na to? Potrząsnęłam głową i zerknęłam na oddalający się samochód. Zorientowałam się, że stoję na jezdni, na szczęście było pusto. Zresztą na tej uliczce było zawsze pusto o tej godzinie. Ruszyłam więc w kierunku domu.

* * *


Weszłam do domu i zawiesiła się na mnie Kate. Była zmartwiona czymś.
- Dlaczego nie odbierasz telefonu?! - powiedziała wystraszonym głosem. Spojrzałam na nią zdezorientowana. Wyciągnęłam smartphone'a i był wyłączony. Musiał się wyłączyć jak mi wtedy spadł. Oparłam się o ścianę.
- Rozładowany - pokazuje jej ekran wyłączony. Odetchnęła z ulgą, ale na tym rozmowa się nie kończy.
- Martwiłam się o Ciebie, dzwonił Robert do mnie, bo też nie umiał się dodzwonić do Ciebie i również się martwił. Powiedział, że godzinę wcześniej Cię puścił. Widział, że przejęłaś się tą sytuacją co się wydarzyła, to straszne - Robert musiał jej powiedzieć o tym najwyraźniej.
- Spotkałam ich jak wracałam do domu - burknęłam i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
- Że co? Spotkałaś ich? Boże, nic Ci nie zrobili? - zatrzymywała mnie.
- Nie, nic mi nie jest. Jutro pogadamy Kate, okej? Jestem zmęczona dzisiejszym dniem. Napisz Robertowi, że jestem cała - poklepałam ją po ramieniu. Z niechęcią pokiwała głową.

Usiadłam na łóżku w swoim pokoju. Siedziałam tak bezczynnie, rozmyślałam o tym całym zdarzeniu. A szczególnie o moim bracie. Jak to możliwe, że spędza czas z takimi ludźmi? Przed oczami ujrzałam obraz, że to on mógł grozić temu mężczyźnie. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Rozbolała mnie głowa od tego wszystkiego. Opadłam na łóżko i rozłożyłam ręce. Muszę zbadać tą sprawę, bo jeśli Matt ma inne problemy? Może oni go do czegoś zmuszają, namawiają? Ach... Zasłoniłam dłońmi twarz.


Od autorki: I kolejny rozdział. Napisałam go szybko.
Wena sama wchodzi mi do głowy. Ale czy ktoś to będzie czytać?
Muszę to rozkręcić + jeszcze szablon.
Ktoś może robi zamówienia? :) xx


mavelynn


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz